niedziela, 12 października 2014

Niech żyje stabilizacja!

źródło: www.sport.pl
To, co 11.10.2014 r. stało się na Stadionie Narodowym w Warszawie, na zawsze zostanie w pamięci piłkarskich kibiców. Reprezentacja Polski w piłce nożnej pokonała świeżo upieczonych mistrzów świata, dzięki czemu cały naród mógł świętować historyczne, bo pierwsze, zwycięstwo nad Niemcami. Co spowodowało, że to nasza drużyna wracała do hotelu z tarczą?


Można wskazywać wiele czynników - począwszy od zaangażowania, ambicji, włożenia w to spotkanie 100% swoich możliwości. Ale jak słusznie zauważył wczoraj Wojciech Kowalczyk (o dziwo!), reprezentując drużynę narodową nie można grać bez ambicji, więc nie jest to coś, za co należy chwalić profesjonalnych przecież piłkarzy. Można ganić za jej brak, ale nigdy chwalić za to, że zaangażowanie widać.

Czy była to specjalna mobilizacja na Niemcy? Oczywiście z perspektywy kibica takie mecze wzbudzają więcej emocji, niż jakiekolwiek inne. Ale po raz kolejny powtórzę, że zawodowiec musi podchodzić maksymalnie skupionym do spotkania niezależnie od przeciwnika. Jak to się kończy pokazały poprzednie eliminacje, zwłaszcza mecz z San Marino, kiedy pozwoliliśmy przeciwnikowi na strzelenie jedynej dla nich bramki w tych eliminacjach.

Jednym z powodów mogą być także kłopoty kadrowe Niemców. Kariery zakończyło wielu podstawowych zawodników, kilku kolejnych boryka się z kontuzjami. Nowi gracze w drużynie Joachima Lowa na pewno zapewniają odpowiedni poziom, ale zgranie już nie, choć debiutujący skrzydłowi Bayeru Leverkusen Karim Bellarabi mocno napsuł krwi Piszczkowi i Wawrzyniakowi. Z ofensywą jednak Niemcy nigdy nie mieli problemów, te pojawiły się na bokach. O ile jednak Rudiger (nominalny stoper) spisał się dobrze, o tyle grający na lewej flance Durm (przekwalifikowany z napastnika) zawinił przy drugiej straconej bramce, pozwalając się w prostej  sytuacji przepchnąć Robertowi Lewandowskiemu. Przed meczem wiadomo było, że swoich szans powinniśmy szukać na skrzydłach, jednak Maciej Rybus i Kamil Grosicki spisali się wczoraj co najwyżej przeciętnie. O ile skrzydłowy Rennais robił jeszcze trochę wiatru w ofensywie, o tyle gracz Tereka był niewidoczny z przodu, a w obronie obaj popełniali błędy.

Ważny był też fakt, że Polscy piłkarze w końcu znaczą coś w klubowej piłce i nie są etatowymi ławkowiczami. W świetnej formie jest Wojtek Szczęsny, co udowodnił wczoraj, Piszczek wraca do formy sprzed kontuzji, Glik i Szukała to od dawna podstawowi gracze swoich drużyn, także Wawrzyniak i Jędrzejczyk mają bardziej lub mniej ugruntowaną pozycję w swoich drużynach, jednak nie można powiedzieć, by grali mało. Baliśmy się o to, kto będzie partnerem świetnego w Sevilli Krychowiaka, ale przecież Tomek Jodłowiec gra z Legią w Lidze Europy i radzi sobie tam dobrze. Oczywiście wczorajszy mecz obnażył braki Legionisty, ale nie można powiedzieć, by zagrał gorzej od bardziej renomowanego kolegi z pomocy. Obaj byli nieprzydatni w grze do przodu i często gubili, lub po prostu odpuszczali krycie. Na szczęście w drugiej połowie zostali pobudzeni i starali się być zmorą dla graczy reprezentacji Niemiec. Kamil Grosicki miał w ostatnim miesiącu pod górkę w Ligue 1, ale ostatecznie wrócił do podstawowego składu Stade de Rennais. Maciej Rybus od dawna jest jedną z ważnych postaci Tereka Grozny. Arek Milik co prawda ma problemy w Ajaxie, gdzie Frank de Boer upiera się przy wystawianiu przeciętnego Islandczyka Kolbeinna Sigthorssona, który może się pochwalić w tym sezonie hattrickiem przeciwko drużynie NAC Breda, ale to jego jedyne zdobycze bramkowe. Grający o wiele miej Milik zdobył dwie bramki w Eredivisie, a sześć goli dołożył w Pucharze Holandii. Robert Lewandowski zaczął strzelać gole dla Bayernu, rezerwowi Mila i Sobota odzyskali swoją optymalną formę. Można było więc zadawać sobie odwieczne pytanie - jeśli nie teraz, to kiedy?

Czynnikiem, który moim zdaniem miał największy wpływ na wczorajszą victorię, była jednak stabilizacja, jaką wprowadził Adam Nawałka. Można mu było zarzucać, że w sparingach wypróbował blisko 70 piłkarzy, ale od tego właśnie są sparingi. Gdy zaczęły się zbliżać najważniejsze mecze, Adam Nawałka postawił na jedyne ustawienie, które w XXI wieku przynosiło nam sukcesy, a więc 4-4-2 i dał kredyt zaufania wielu zawodnikom, tworząc trzon kadry, którego stworzyć nie potrafili jego poprzednicy. Za kadencji Waldemara Fornalika nigdy nie było wiadomo kto stworzy najważniejszą formację w naszej drużynie, czyli wiecznie kulejącą obronę. Obecny selekcjoner kadry odstawił na bok eksperymenty i jasno pokazał, że podstawową parę stoperów tworzyć będą Glik i Szukała, boki obrony też nie pozostają enigmą, choć przydatność Jakuba Wawrzyniaka kwestionować będzie wielu ekspertów i kibiców przez bardzo długi czas. Jednak jak powiedział sam zawodnik "jest zastępstwem dla zawodnika, który nie istnieje" i to znajduje potwierdzenie. Można gdybać, czy gdyby Boenisch nie był kontuzjowany, to zagrałby lepiej, czy Jędrzejczyk nie popełniałby błędów w ustawieniu, czy wyprowadzaniu piłki i czy Wojtkowiak nie sprawdziłby się w tej roli. Nie można jednak ujmować Wawrzyniakowi, który zagrał chyba swój najlepszy jak dotąd mecz w kadrze.

Odniosę się też do przedmeczowych komentarzy, że może lepiej odpuścić trochę Niemcy i skupić się na Szkocji, która jest dla nas ważniejszym przeciwnikiem. Wielu stawiało tezę, że nasi zawodnicy będą zmęczeni po potyczce z Niemcami. Nie mogę się zgodzić. Po pierwsze - to są profesjonalni sportowcy, dla których granie przez co 3 dni to norma. Po drugie - Szkoci też grali wczoraj swój mecz z Gruzinami, a poza tym czeka ich podróż do Polski. Po trzecie w końcu - te bardzo ważne 3 punkty, które mieliśmy zdobyć ze Szkotami, zdobyliśmy już z Niemcami, teraz zagramy już o dodatkowe 3 punkty, a plan minimum na październikowe mecze wypełniliśmy już wczoraj. 

Mimo wszystko mecz ze Szkotami nadal pozostaje niewiadomą. Gibraltar nie jest żadnym przeciwnikiem i zwycięstwo z nimi to formalność, a sam mecz - trochę bardziej wymagający trening. Mecz z Niemcami to z kolei cofnięcie się i wyprowadzanie kontr. Wtorkowy mecz niczym nie powinien przypominać żadnego z tych spotkań, Szkoci zapewne postawią na twardą walkę i zmysł swojego kapitana Scotta Browna. Dla naszych zawodników będzie to mecz zupełnie inny niż dwa poprzednie, bo będą musieli przejąć inicjatywę licząc się z tym, że Szkoci postawią zdecydowanie większy opór, niż Gibraltarczycy. Musimy przejąć rolę Niemców z meczu z nami, ale zagrać skuteczniej od naszych sąsiadów. Z Wczorajszy mecz pokazał dobitnie, że z wyprowadzaniem piłki mamy ogromne problemy, a naszym rozgrywającym często był... Wojciech Szczęsny.  Czy drużyna Adama Nawałki ma przygotowane specjalne schematy rozegrania na mecz ze Szkocją? Odpowiedź już za dwa dni.

4 komentarze:

  1. Wielki szacun dla Pana Adama za zwycięstwo, ale nadal uważam, że zmiana ustawienia jest konieczna. Jak sam widziałeś Wawrzyniak to najgorszy punkt naszej reprezentacji. Strasznie niepewny, zagubiony no i do tego ciągle schodził z piłką na bok zamiast ciągnąć do przodu jak reszta. Ustawienie z trzema środkowymi defensorami i dwoma wingbackami przy aktualnych zasobach ludzkich najlepszym rozwiązaniem, ale to tylko moja opinia i Nawałka raczej nie zrezygnuje z obecnej formacji. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli ma zrezygnować, to na pewno nie po zwycięstwie z Niemcami :) wiemy, że ćwiczy takie ustawienie i myślę, że jeśli zajdzie taka potrzeba, to wypróbuje je. Na dziś ważne jest, że dobrze weszliśmy w eliminacje i dostaliśmy mocnego, pozytywnego kopa. Nie wiem, czy ze Szkocją 4-4-2 będzie równie dobrym wyborem, ale to na razie wychodzi nam najlepiej :)

      Usuń
  2. Powtórkę meczu POLSKA - NIEMCY możecie obejrzeć tu: http://adf.ly/soUgO

    OdpowiedzUsuń