piątek, 11 kwietnia 2014

Futbolowa stolica Europy 2014

źródło: www.grada360.com
W roku 2003 nazwałbym tak Mediolan. Wtedy włoskie calcio było europejską potęgą, w półfinale Ligi Mistrzów grały trzy zespoły z Włoch, a Inter odpadł po dwóch remisach z Milanem. Przez wiele lat nazywałem tak Londyn, w którym siedziby ma 13 bardziej, lub mniej znanych klubów, w tym aż 6 grających w Premier League. Od wtorku piłkarską stolicą Europy stał się Madryt.


Stało się tak za sprawą dwóch wielkich madryckich klubów - Realu i Atletico. W przypadku pierwszych z nich nie jest to wcale niespodzianką, bowiem Królewscy docierali do półfinału w trzech poprzednich edycjach, jednak prawdziwą rewelacją jest Atletico. Klub, który w XXI wieku uważany był za "niezły", a więc na poziomie np. Valencii, Sevilli - klubów walczących o trzecie miejsce w Primera Division. Co prawda Los Rojiblancos aż 9 razy świętowali mistrzostwo Hiszpanii, jednak po raz ostatni w sezonie 1995/96, a więc w czasach, gdy Roberto Carlos przechodził z Interu Mediolan do Realu Madryt, a furorę robiła gra Sensible World of Soccer. Jednym słowem - dawno.

źródło: www.centrocampista.com

W dorobku Atletico w XXI wieku także nie brakuje sukcesów. Nie ma ich jednak zbyt wielu i nie są one aż tak imponujące. W sezonie 2009/10 sięgnęli po Copa Del Rey (w całej historii 10 razy) i wygrali pierwszą edycję Ligi Europy. W tych drugich rozgrywkach triumfowali także w sezonie 2011/12 i  w obu przypadkach sięgali potem po Superpuchar Europy. W lidze hiszpańskiej tylko raz zdołali wzbić się ponad przeciętność i, jak to nazwał Rafał Stec, "zdobyć mistrzostwo Hiszpanii', czyli zająć trzecie miejsce. 

W tym sezonie Atletico ma ogromną szansę przejść do historii. Drużyna pod wodzą Diego Simeone spisuje się rewelacyjnie. Już w tej chwili jest w półfinale Ligii Mistrzów, gdzie zmierzy się z Chelsea i jeśli wygra ten dwumecz, to istnieje szansa, że w finale zmierzy się z lokalnym rywalem - Realem Madryt. Do tego jeszcze długa droga, ale to nie jedyny sukces na horyzoncie zespołu z Estadio Vicente Calderon. Po 32 kolejkach Atletico z 79 punktami jest liderem La Ligi i wcale nie jest powiedziane, że nie utrzyma jednopunktowej przewagi nad Barceloną i trzypunktowej nad Realem.

źródło: www.dailymail.co.uk

Łatwo oczywiście nie będzie. Real co prawda wciąż walczy jeszcze na trzech frontach i być może nie na każdym z nich da z siebie wszystko. Barcelona jednak odpadła z Ligii Mistrzów (przegrywając właśnie z Atletico) i najprawdopodobniej głównym jej celem pozostanie zwycięstwo w lidze. Obaj główni rywale Atletico spotkają się jeszcze ze sobą w finale Pucharu Króla. Atletico pozostaje z szansami na dwa wielkie triumfy, ale pozostaje wiele pytań. Czy wytrzymają morderczą walkę na dwóch frontach? Czy wystarczy im doświadczenia? Czy wygrają ze stresem? 

Nie chciałbym dywagować na ten temat, ale... sądzę, że sobie poradzą. Jeśli nie na obu frontach, to przynajmniej na jednym i zakończą ten niesamowity dla nich sezon z bardzo cennym trofeum.

A Real? Real także ma szansę po raz kolejny zapisać się kartach futbolowej historii złotymi zgłoskami. Real mierzy w La Decima, czyli dziesiąte zwycięstwo w Lidze Mistrzów (wcześniej w Pucharze Europy). Przy tym ciągle pozostaje w grze o potrójną koronę. Jeżeli jednak Real w jakichkolwiek rozgrywkach jest jeszcze faworytem, to w moim przekonaniu jedynie w krajowym pucharze. Tam zmierzy się z prawdopodobnie najgorszą od wielu lat Barceloną. W Lidze Mistrzów trafił na obrońcę tytułu i głównego faworyta całej batalii - Bayern Monachium. W La Liga strata jest niewielka, ale żaden z trzech czołowych zespołów nie notuje dłuższych serii bez punktów, więc i tam walka będzie ciężka. 

źródło: www.realtotal.de

Liga Mistrzów kojarzy nam się z fatum, ciążącym nad drużynami broniącymi tytułu, mianowicie żadnej jeszcze się to nie udało (nie wliczając w to drużyn triumfujących w Pucharze Europy). Może i Real rozpatrywałby to na swoją korzyść, gdyby nie jeden malutki szczegół. Nad Realem także ciąży "ligomistrzowe" fatum. Będzie to dla Królewskich czwarty z kolei półfinał i żadnego nie udało się przejść. Raz brakowało niewiele, innym razem nie sprzyjał sędzia. Myślę, że może to powodować w szeregach najbardziej utytułowanej hiszpańskiej drużyny napięcie. Oni mają obsesję na punkcie dziesiątego zwycięstwa w Lidze Mistrzów, a obsesja nigdy nie jest czymś dobrym.  

2 komentarze:

  1. Pisać, co pisać, ale źle wylosowali. Bayern nie może odpaść. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Przekonamy się, mimo wszystko stawiam na Bayern :P

    OdpowiedzUsuń